Papryczki Padron przywędrowały do Hiszpanii ( dokładnie Galicji) z Meksyku dzięki franciszkańskim mnichom i były zwyczajną odmianą papryczek chilli, jednak po przystosowaniu się do Galicyjskich warunków klimatycznych, które są bardziej wyspiarskie, niż typowo hiszpańskie, zaczęły tracić swoją ostrość.
Teraz jedzenie ich jest jak rosyjska ruletka!
Niektóre łagodne, inne bardzo pikantne.
W moim opakowaniu tych zielonych maluchów nie było ani jednej pikantnej, a podobno stosunek ostrych do łagodnych wynosi 1:5.
Usmażone na oliwie i oprószone solą - to właśnie typowy sposób ich przygotowywania- smakowały wybornie!
Miejscami nawet lekko słodkawe, zadowalały podniebienie przy każdym kęsie, a kąsi się je w sposób wyjątkowy- trzymając za ogonki.
Nie łatwo znaleźć je na półkach polskich sklepów, ale jeśli tylko traficie na Pimientos de Padron koniecznie ich spróbujcie!
Ja natknęłam się na nie, przechadzając się między regałami osiedlowego dyskontu i od razu zapakowałam do koszyka :)
Sprawdźcie u siebie i rozgrzejcie patelnie, by poczuć podniebieniem namiastkę letniej i słonecznej Galicji! :)
Papryczki pimientos de Padron z patelni
Potrzebujesz:
- papryczki Padron
- oliwę z oliwek ( ilość taka, by pokryła cały spód patelni)
- sól
Sposób przygotowania:
1. Papryczki umyj i osusz dokładnie.
2. Na patelni dobrze rozgrzej oliwę z oliwek.
3. Na gorącą oliwę kładź papryczki i obsmażaj z każdej strony do czasu pojawienia się białych i brązowych pęcherzyków. *
4. Usmażone papryczki zdejmij z patelni i podawaj gorące oprószone solą.
5. Jedz w całości, chwytając za ogonki.
Smacznego!
* Uważaj, przy smażeniu papryczki bardzo pryskają gorącą oliwą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz