Dziś siedzę obłożona po sufit chusteczkami higienicznymi, co kilka chwil uzupełniając kubek z gorącą herbatą. Mam nadzieję, że nie zakłócam sąsiadom niedzielnego spokoju swoim 'rześkim' kaszlem.
Ale w zeszłą, ciepłą niedzielę razem z mamą i kuzynką zbierałyśmy przy wiejskiej, polnej drodze skarby końca lata :)
Owoce czarnego bzu, owoce dzikiej róży i jeżyny.
Te dwa pierwsze trochę niedoceniane ostatnimi czasy w kuchni. A szkoda! Bo świetnie sprawdzają się przy przeziębieniach :)
Czarny bez w naszym domu już rozgościł się na dobre.
Po dziką różę sięgnęłam po raz pierwszy, choć już od dłuższego czasu o niej myślałam.
Jeżyn było naprawdę mało, przynajmniej tych dojrzałych.
Po większe zbiory może uda mi się wybrać pod koniec przyszłego tygodnia.
Tymczasem z uzbieranej połowy koszyczka tych wspaniałych owoców, za którymi szaleję każdego roku, jak stonka za ziemniakiem, też trzeba było coś zrobić.
Wiadomo, najprościej- najlepiej :)
Naleśniki + jeżyny zagotowane z cukrem i odrobiną soku z cytryny + biały, wędzony twaróg = eksplozja smaku! :)
Słodkie, kwaskowate i słonawe...niby każdy smak z innej beczki, a uzupełniają się idealnie!
Koniecznie spróbujcie! :)
W związku z tym, że jestem wielką fanką wykorzystywania dzikich owoców, ziół i kwiatów w kuchni, do czego zachęcam też Was, postanowiłam utworzyć na blogu nowy cykl postów pod hasłem: Z ŁĄKI NA TALERZ :)
Dawniej ludzie częściej wykorzystywali zioła, liście i owoce dzikich krzewów opierając się na ich smaku i przede wszystkim na właściwościach leczniczych oraz tych, które pomagały zapobiegać wielu chorobom.
Babki zielarki mieszkające w drewnianych chatach na skraju lasów zawsze skrywały w sobie tajemnice związane z uzdrawianiem ziołami i swego rodzaju czarami.
Jak dla mnie, świetna sprawa! :D
W takim razie zapraszam Was do czytania i samodzielnych prób odkrywania dobra natury!
Już niebawem pierwszy post w owym cyklu :)
niedziela, 20 września 2015
piątek, 18 września 2015
Ostatnie dni lata ze słońcem na talerzu
Lato się kończy.
Nad łączkami rozpościerającymi się za osiedlem, na którym mieszkam, babie lato powoli rozpoczyna swoje hulanki i swawole.
Na szczęście wciąż w słońcu :)
Trochę delikatniejszym i bardziej złocistym.
Nie będę się jednak rozpisywać o małych pajęczakach i odcieniach promieni słonecznych, bo oto czas zakasać rękawy, albo co kto ma do zakasywania, zgarnąć po drodze do kuchni kilka niezbędnych składników i w tejże kuchni upiec, a właściwie ususzyć kilka pomarańczowych słoneczek.
I takim pomarańczowym, chrupkim i kosmicznie słodkim akcentem zamkniemy letnie, kuchenne szaleństwa, bo czas przygotować się do złocistej jesieni...
W takim razie do dzieła! :)
Pomarańczowe bezy z kremem imbirowym i brzoskwiniami
Potrzebujesz:
Na bezy:
Bezy:
1. Białka ubij na sztywno ze szczyptą soli.
2. Do ubitych białek, miksując dodawaj cukier puder partiami, aż powstanie kleista masa.
3. Do masy dodaj mąkę, sok z cytryny i pomarańczowy pyłek.
4. Piec rozgrzej do 160*C z termoobiegiem.
5. Na blasze wyłożonej papierem do pieczenie wykładaj masę formując szpatułką okrągły kształt.
6. Uformowane bezy włóż do piekarnika i natychmiast zmniejsz temperaturę do 110*C.
7. Susz bezy ok. 1,5h.
8. Po upłynięciu czasu suszenia pozwól im się wystudzić w otwartym uchylonym piekarniku.
Krem:
1. Serek mascarpone dokładnie wymieszaj z imbirem.
Wykończenie:
1. Na bezy wykładaj imbirowy krem.
2. Dekoruj pokrojonymi brzoskwiniami.
Smacznego!
Nad łączkami rozpościerającymi się za osiedlem, na którym mieszkam, babie lato powoli rozpoczyna swoje hulanki i swawole.
Na szczęście wciąż w słońcu :)
Trochę delikatniejszym i bardziej złocistym.
Nie będę się jednak rozpisywać o małych pajęczakach i odcieniach promieni słonecznych, bo oto czas zakasać rękawy, albo co kto ma do zakasywania, zgarnąć po drodze do kuchni kilka niezbędnych składników i w tejże kuchni upiec, a właściwie ususzyć kilka pomarańczowych słoneczek.
I takim pomarańczowym, chrupkim i kosmicznie słodkim akcentem zamkniemy letnie, kuchenne szaleństwa, bo czas przygotować się do złocistej jesieni...
W takim razie do dzieła! :)
Pomarańczowe bezy z kremem imbirowym i brzoskwiniami
Potrzebujesz:
Na bezy:
- 4 białka kurzych jaj
- 220g cukru pudru
- 1 łyżka mąki krupczatki
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- 2 łyżeczki pomarańczowego pyłku [<- klik]
- szczypta soli
- 250g serka mascarpone
- 1 łyżeczka sproszkowanego imbiru
- 2 soczyste brzoskwinie
Bezy:
1. Białka ubij na sztywno ze szczyptą soli.
2. Do ubitych białek, miksując dodawaj cukier puder partiami, aż powstanie kleista masa.
3. Do masy dodaj mąkę, sok z cytryny i pomarańczowy pyłek.
4. Piec rozgrzej do 160*C z termoobiegiem.
5. Na blasze wyłożonej papierem do pieczenie wykładaj masę formując szpatułką okrągły kształt.
6. Uformowane bezy włóż do piekarnika i natychmiast zmniejsz temperaturę do 110*C.
7. Susz bezy ok. 1,5h.
8. Po upłynięciu czasu suszenia pozwól im się wystudzić w otwartym uchylonym piekarniku.
Krem:
1. Serek mascarpone dokładnie wymieszaj z imbirem.
Wykończenie:
1. Na bezy wykładaj imbirowy krem.
2. Dekoruj pokrojonymi brzoskwiniami.
Smacznego!
środa, 9 września 2015
Późne lato z czekoladą i malinami
Jakże pysznie jest delektować się wspaniałościami późnego lata zanurzonymi w czekoladzie!
Co tu dużo pisać.
Maliny na wyciągnięcie ręki, chociaż nie wiadomo, jak długo będą jeszcze dostępne, bo w powietrzu chłód ( mam wrażenie, że pogoda tego lata ma większe huśtawki nastroju, niż kobieta w ciąży)
Kakao też na pewno gdzieś znajdziecie :)
Jedyną ciekawostką jest to, że tłuszczem w tym cieście jest majonez.
Bez obaw! Jest absolutnie niewyczuwalny w smaku, a nadaje ciastu wilgotnej, kremowej konsystencji; do tego rozpuszczona czekolada i właściwie po upieczeniu, w środku mamy czekoladowego zakalca....czyli, jak na brownie przystało! :D
Do dzieła, niech koniec lata będzie bardzo malinowy! :)
Brownie z malinami ( na bazie majonezu) z sosem malinowym
Potrzebujesz:
Na ciasto:
Ciasto:
1. Jajka i cukier lekko ubij.
2. Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej.
3. Ciepłą czekoladę wmiksuj w uprzednio ubite jaja z cukrem.
4. Dodaj mąkę, kakao, proszek do pieczenia i majonez -> miksuj na gładką masę.
5. Płaską formę ( ok. 25cm. bok) wyłóż papierem do pieczenia, lub wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą.
6. Wylej ciasto, ułóż na nim maliny i posyp pokrojoną czekoladą z pozostałego paska.
7. Piecz ok. 30- 35mi w 160*C
Sos:
1. Maliny z cukrem i sokiem z cytryny podgrzewaj w rondelku do całkowitego ich rozpadnięcia się.
Smacznego!
Co tu dużo pisać.
Maliny na wyciągnięcie ręki, chociaż nie wiadomo, jak długo będą jeszcze dostępne, bo w powietrzu chłód ( mam wrażenie, że pogoda tego lata ma większe huśtawki nastroju, niż kobieta w ciąży)
Kakao też na pewno gdzieś znajdziecie :)
Jedyną ciekawostką jest to, że tłuszczem w tym cieście jest majonez.
Bez obaw! Jest absolutnie niewyczuwalny w smaku, a nadaje ciastu wilgotnej, kremowej konsystencji; do tego rozpuszczona czekolada i właściwie po upieczeniu, w środku mamy czekoladowego zakalca....czyli, jak na brownie przystało! :D
Do dzieła, niech koniec lata będzie bardzo malinowy! :)
Brownie z malinami ( na bazie majonezu) z sosem malinowym
Potrzebujesz:
Na ciasto:
- 40 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 25 g kakao
- 140 g gorzkiej czekolady + 1 osobny pasek
- 3 jajka
- 200g cukru
- 100 g majonezu
- niewielki kubeczek malin ( ok. 2 pełnych garści)
- 100g malin
- 1,5 łyżeczki cukru
- 1 łyżeczka soku z cytryny
Ciasto:
1. Jajka i cukier lekko ubij.
2. Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej.
3. Ciepłą czekoladę wmiksuj w uprzednio ubite jaja z cukrem.
4. Dodaj mąkę, kakao, proszek do pieczenia i majonez -> miksuj na gładką masę.
5. Płaską formę ( ok. 25cm. bok) wyłóż papierem do pieczenia, lub wysmaruj masłem i wysyp bułką tartą.
6. Wylej ciasto, ułóż na nim maliny i posyp pokrojoną czekoladą z pozostałego paska.
7. Piecz ok. 30- 35mi w 160*C
Sos:
1. Maliny z cukrem i sokiem z cytryny podgrzewaj w rondelku do całkowitego ich rozpadnięcia się.
Smacznego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)