W tym roku do kuchni trafiło pół 5-litrowego wiadra stokrotek.
Na ciocinej działce stokrotkowa klęska urodzaju i dywany niezapominajek :)
Większość z tych różowo-białych łebków trafiło na stokrotkowy miodek, o którym pisałam TUTAJ ostatnim razem, a część z nich zamknęłam w słoiku, zalałam solanką i schowałam do szafki na kilka dni.
Pierwsze kiszone stokrotki, jakie zrobiłam były gotowe po około 1,5 tygodnia.
Wyciągnęłam wiotkie kwiatki z zalewy i z pewną dozą niepewności spróbowałam dzikiej, kwiatowej kiszonki.
Dobre...bardzo dobre!
Lekko kwaskowate i słone, z ciekawym posmakiem w tle, idealne do lekkich kanapek z twarożkiem lub sałatek :)
Można dodać czosnek i koper, żeby smak był mocny i przypominał nieco klasyk, a można zalać tylko zimną solanką, jak ja i poczekać kilkanaście dni na pierwsze, smakowite efekty.
Jeżeli lubicie kisić różności lub jesteście ciekawi kwiatów w wersji typowo wytrawnej, to ten przepis z pewnością Was zadowoli!
Przepis prosty i przyjemny, bo oprócz samego oczekiwania podczas fermentacji i łatwego przygotowania, łączy się również z małą ekapadą na stokrotkowe zbiory daleko od ruchliwych ulic i często uczęszczanych miejsc.
Chodźmy więc na łąkę, a potem do kuchni, zakisić trochę tego kwiatowego dobra! :)
Kiszone stokrotki
Potrzebujesz:
- świeże kwiaty i pąki stokrotek (mogą być z łodyżkami)
- sól
- woda w temperaturze pokojowej
1. Zebrane w suchy, słoneczny dzień stokrotki wyłóż na jasny blat lub papier, żeby wyszły z nich wszystkie ewentualne owady.
- fresh flowers and buds of daisies (can be with stems)
- salt
- water at room temperature
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz